Komisja Nadzoru Finansowego zaostrzy kryteria przyznawania przez banki kredytów.

Według szefa nadzoru Stanisława Kluzy zmiany prawdopodobnie wejdą w życie do końca tego roku. W dodatku będą dotyczyć wszystkich kredytów: hipotecznych i konsumpcyjnych, zarówno w złotych, jak i walutach obcych. A to z kolei doprowadzi do tego, że potanieją mieszkania, bo ludzie nie będą mieli pieniędzy na ich kupno.

Takie rygorystyczne podejście do kredytów jest oczywistym efektem kryzysu hipotecznego w Ameryce. KNF chce by banki bardziej odpowiedzialnie podchodziły do możliwości udzielania kredytów. W tej chwili banki są skłonne dawać kredyty z ratą tak wysoką, że ich klientom na życie zostaje mniej, niż wynosi minimum socjalne, czyli 477 zł na osobę w rodzinie. A już żadnego problemu nie stanowi wzięcie kredytu, którego rata jest wyższa niż połowa dochodów kredytobiorcy.

Krzysztof Broda z KNF mówi, że tka duże pożyczki to igranie z ogniem. Jego zdaniem bezpieczna relacja obciążeń finansowych do dochodu to 30 proc. (po zapłaceniu raty kredytobiorcy zostanie 70 proc. wynagrodzenia). Ale nadzór będzie bardziej liberalny - pozwoli na ratę w wysokości połowy pensji kredytobiorcy.

Taka zmiana niestety bardzo ograniczy zdolność kredytową przeciętnej polskiej rodziny. Co z kolei spowoduje fatalne w skutkach dal rynku nieruchomości obniżki cen. W Polsce za pożyczone w bankach pieniądze kupowanych jest ponad 90 proc. mieszkań. A w nowych warunkach kredytu hipotecznego nie dostanie aż jedna piąta chętnych.

Źródło: Dziennik

JT