Masa kłopotów i nic więcej.

Miałem kolizję z kierowcą ubezpieczonym w INTRRISK. Przyjechała Policja na prośbę sprawcy. Sprawca otrzymała trzy mandaty karne, które przyjął. Niestety jazda zaczęła się, kiedy chciałem auto zastępcze, ponieważ moja auto nie nadawało się do jazdy i miało zabrany dowód. Ponieważ nie mogłem dogadać się z INTERRISK wynająłem auto od znajomego ponieważ musze wozić dziecko do przedszkola i dojeżdżać do pracy 15km. Na godzinę 6:30 nie ma żadnej komunikacji miejskiej którą mógłbym tam się dostać. Niestety likwidacja szkody trwała bardzo długo a pieniądze zostały wypłacone w ostatni dzień. Oczywiście wycena była rażąco niska na najtańszych zmienikach jeszcze dodatkowo obniżona o 60%. Ponieważ od szkody do wyceny minęło 30 dni przez ten okres nie mogłem korzystać z auta a INTRRISK napisał, że mogą tylko uznać 8 dni, bo tyle trawa naprawa. Tylko jak nie wypłacili pieniędzy nie było, za co naprawić auta. Napisałem do Rzecznika Ubezpieczonych który potwierdził moje stanowisko mało tego kazał mi powołać siebie we wniosku do sądu. Szkodę INTRRISK wycenił na ok. 9000zł. Udałem się do najbliższego sądu i poprosiłem listę biegłych sądowych, bo wydawało mi się, że naprawa auta marki lexus jest bardziej kosztowna. Wybrałem pierwszego lepszego biegłego sądowego wpisanego na listę ministra transportu. Wycenił szkodę na ok. 20000zł. Niestety INTRRISK podtrzymuje ze za kwotę 9000 mogę naprawić auto. Oczywiście pisałem pisma ale firma nie ma ochoty do rozmów. Kwota waz z odsetkami i kosztami wynosi obecnie ponad 17000zł. Nie rozumiem działania jednego z panów dyrektorów, który uparcie podtrzymuje swoje stanowisko działać na szkodę firmy. Przecież jak weźmie się za to dobry prawnik to INTRRISK przegra psując swoją reputację do końca. Oczywiście opublikuję na forach finał całej sprawy. Jestem osobą schorowaną i długo szukałem auta. Dopiero po roku znalazłem SUVa podobnego do tego co miałem.