Przeciąganie i przekroczenie uprawnień

Witam, chciałbym się podzielić swoimi doświadczeniami. Mianowicie kolizja miała miejsce na początku grudnia. Po zgłoszeniu szkody do Liberty Direct najpierw odwiedził nas rzeczoznawca. Zrobił zdjęcia samochodu, spisał kilka informacji i kazał czekać na informacje z ubezpieczalni. Kilka dni później dostaliśmy wycenę wartości samochodu, koszt naprawy i wysokość poniesionej szkody jako szkoda całkowita. W takim razie przed świętami uznaliśmy, że pewnie niedługo przyjdzie przelew to można spokojnie czekać i spędzić święta i potem sylwestra. Jednak nie do końca. 5 stycznia dostaję telefon aby się umówić z jeszcze jedną osobą na 10 stycznia w niedzielę. Wysłali osobę (detektywa? rzeczoznawcę?), która próbowała zrobić wywiad środowiskowy, dopytując mnie o dochody, ewentualne długi, gdzie mieszkam, jak mieszkam, co robię. Po tym 2h wywiadzie odmówił mi wystawienia kopii protokołu jaki spisał, więc uprzejmie odmówiłem podpisania. Dalej to pojechaliśmy na miejsce kolizji. Opowiedziałem zdarzenie, wskazałem miejsce, pomimo zmiany krajobrazu na tej wsi (30km od mojego zamieszkania w Szczecinie i pierwszy śnieg tej zimy) co spowodowało nieco zamieszania. Ale jakoś dokończyliśmy. Po tygodniu dostaję telefon od tego Pana i mówi mi, że ja i sprawca wskazaliśmy dwa różne zakręty. Są one od siebie oddalone może 50m, i są to lekkie zakręty przejeżdzające przez tereny między wsiami. Prawie identyczne, a po tym jak spadł snieg, to wszystkie wsie wyglądały identycznie jak się tam nie mieszka. Suma sumarum, ten Pan zagroził mi że to może skończyć się prokuraturą jeżeli nie wycofam roszczeń. Teraz będzie najlepsze. Sprawcą kolizji jest urzędnik państwowy, Sołtys wsi. Wysokość szkody wynosi 2750zł, a w ubezpieczalni nie mieli pojęcia że ten Pan do mnie dzwonił z zamiarem zastraszenia i z jawnym działaniem na moją szkodę. Powiedzcie mi, kto jest takim kretynem w tej ubezpieczalni, aby pomyśleć że urzędnik państwowy dla 2750zł do podziału wraz ze mną uciekałby się do wyłudzania takich groszy z najgorszej według mnie ubezpieczalni w Polsce?! To jest chore. Taki likwidator powinien być zwolniony. Nie dość że szkodę dałoby się załatwić w wysokości 2750zł + rzeczoznawca to teraz mamy 2750zł + rzeczoznawca + 7200zł za samochód zastępczy w segmencie D za 200zł/dziennie + bezczelny detektyw. Jak na moje oko, to z 2750zł + wynajem do 1000zł, zrobiło się 15 000zł i niekompetentny likwidator teraz szuka dziury w całym aby swój tyłek ratować. Sprawa pójdzie do Funduszu Gwarancyjnego i KNF - bo nie odpuszczę!!!