Odpowied¼ do komentarza:
To nie ..bajka
A co powiecie na to?:
1. st³uczka w LUTYM 2010 roku.
2. policja, notatka, alkomat, dokumenty - ok
3. werdykt - wspó³wina
4. ja (PZU) odmówi³em, drugi (MTU) przyj±³ mandat
5. rzeczoznawca (MTU) by³ po dwóch dniach. Opisa³, wyceni³ powspó³czu³ i poszed³. Wybra³em bezgotówkowo - warsztat robi, oni p³ac±.
5. marzec 2010, pismo z MTU - wszystko jest ok, tyle ¿e nie widz± mo¿liwo¶ci wyp³aty odszkodowania (chyba, ¿e po³owê) - bo wspó³wina. Mog± oczywi¶cie wróciæ do sprawy ale po wyroku s±du. No i trza ich poinformowaæ koniecznie (o wyroku), to oni siê skontaktuj± i powiedz± jakie kwity im dos³aæ. Miodzio - super firma.
6. wyrok na pocz±tku listopada - NIE MA MOJEJ WINY.
7. zaczyna siê zabawa. Na moje e-maile nawet pies z kulaw± nog± nie odpowiada. Dzwoniê na infoliniê "likwidacja" (kilka dni po kilkadziesi±t minut za ok. dziesi±t z³) ale bez rezultatu (maszyna nie chce ze mn± gadaæ). Dzwoniê na infoliniê "zg³oszenie szkody", prosze, krzyczê, szantazujê - pani jest twarda i nie mo¿e pomóc. Ale obiecuje mi, ¿e sprawê przeka¿e ODPOWIEDNIM osobom. Sukces?! Chyba nie, bo ten manewr muszê powtarzaæ jeszcze ze trzy mo¿e cztery razy.
8. jest po³owa grudnia nic siê nie dzieje, wiêc zaczynam jeszcze raz to samo. Dodatkowo pomaga mi Pani z "punktu MTU" na poczcie. Uda³o siê. Obiecuj±, ¿e siê ze mn± skontaktuj±.
9. 20 GRUDNIA dzwoni kto¶ WA¯NY z MTU, przeprasza, pyta o wyrok i obiecuje, ¿e w ci±gu 48 godzin skontaktuje sie ze mna pracownik w celu definitywnego za³atwienia sprawy.
10. 24 grudnia zaczynam sie niepokoiæ. To¿ to Wigilia i w tym dniu tylko zwierzêta gadaj±. MTU to nie ¼wierze wiêc gadaæ nie bedzie(proste).
11. zaczynam przelewaæ z³o¶æ na papier (polecone z potwierdzeniem odbioru oczywi¶cie - sztuk dwie). Odbieraj±. I tyle mojego. ONI milcz±.
12. w kwietniu zaczynam dzia³aæ. Rzecznik (ha, ha) konsumenta by³ zadowolony (chcia³ sie wykazaæ?) i chêtny do wspó³pracy. Tylko prosi³ o odpis wyroku s±du. Jak dostarczê wyrok (bêdzie komplet dokumentów), to on im dopiero poka¿e. Bo on jest prawnik i dla niego do pestka, a sprawa jest prosta. Przy nastêpnej wizycie (mo¿e mia³ z³y dzieñ?)zmieni³ zdanie. Kaza³ mi se naj±æ adwokata i i¶æ ze spraw± do s±du. ??????? No co przecie¿ to nie jego dzia³ka (jak Boga kocham - tak powiedzia³).
13. ta liczba przynosi pecha ale tak jako¶ wysz³o. G³upi jestem bo nie wiem co dalej robiæ. Przecie¿ nie wezmê prawnika czy firmy. Ich "pomoc" przekroczy warto¶æ odszkodowania (tak mi powiedzia³y dwie firmy siê specjalizuj±ce w odzyskiwaniu od towarzystw). Niby nic - el. podgrzewane lusterko i przedni zderzak (oba w metaliku) mogê sobie zrobiæ na w³asny koszt. Czemu tak± duperel± zawracaæ g³owê tak WYBITNEJ firmie ubezpieczeniowej? Przecie¿ ONI maj± du¿o powa¿niejsze problemy. Czy tak jednak powinno byæ?! Doj± nas na sk³adkach a¿ mi³o, tylko je¶li trzeba zlikwidowaæ szkodê ....
Czy jest kto¶ kto mo¿e mi podpowiedzieæ co z tym fantem zrobiæ? Daj Bo¿e mija 15 miesi±c od zdarzenia. Dla nich jest cacy. Gorzej u mnie.
Pozdrawiam (szczególnie tych wszystkich "niepracowników" wychwalaj±cych MTU na forum).