W Poznaniu
2013-01-27 15:12 niedziela ~Monika
w 2011 roku po prawie 5 latach opłacania co miesięcznej składki,zmuszona niższymi dochodami,i trudniejszą sytuacją materialną zdecydowałam się zlikwidować polisę na życie w ING. Jak wiadomo-składki należy opłacać co miesiąc,a ja miałam większe problemy na głowie,niż dedukowanie czy tego a tego miesiąca będę miała na składkę,po opłaceniu wszystkich rachunków ,które każdy z nas płaci,i wydatków na utrzymanie.
Kiedy zakładałam polisę,uprzejma (Bardzo!!! wtedy),pani ubezpieczycielka niejaka Danuta J. informowała mnie,że MUSZĘ polisę opłacać rok,by móc ją zlikwidować.Opłacałam prawie 5 lat,mając co roku podnoszone składki.Co roku byłam proszona na spotkanie do jej biura,gdzie zawsze dostawałam czekoladkę z okazji świąt dla dziecka (sic!),a przy okazji byłam delikatnie nagabywana o podwyższenie ubezpieczenia...:( Pani Danuta starała się stworzyć pozory zażyłości i przyjaźni.Rozumiem.Taka praca.Tego się od nich wymaga.Zawsze też na corocznych naszych spotkaniach,rozmawiałyśmy w osobnym pokoju,dyskretnie.
Późną wiosną 2011 roku zadzwoniłam do mojego ubezpieczyciela,że mam zamiar zlikwidować polisę na życie.Z powodów prozaicznych.
Wpierw była wymiana telefonów,i namawianie mnie do odstąpienia od moich zamiarów.W końcu Pani umówiła się ze mną w swoim biurze na "rozmowę'.Zaraz na wstępie poinformowała mnie,że nie ma wolnego pokoju w tej chwili,i poszłyśmy rozmawiać przy dwóch miłych ,młodych sekretarkach.Wydawało mi się,że były mocno zażenowane całą naszą rozmową.No i się zaczeło: przesłuchanie.Dlaczego chcę zrezygnować,jakie są moje argumenty,jaka moja sytuacja finansowa.Jasno zakreśliłam całokształt,bo była miła,i wydawała się troskliwa.O ja naiwna !!! wpierw Pani Danuta stwierdziła,że w tej sytuacji obniży mi składki.Kiedy nie zgodziłam się na to,zaczęły się osobiste przytyki.(powiedziałam jej,że mama coraz bardziej chora,wymagająca stałej opieki,wydatki ogromne,i dorastające dziecko ,które również utrzymać trzeba,a ja ze względu na stan zdrowia mamy-zmuszona zajmować się nią-nie pracująca).Jak ja sobie poradzę jak mama umrze.Jak będę żyć.Z czego.(sugestia,że żyję z emerytury mamy,no koszmar po prostu),czułam się jakbym była przesłuchiwana przez Urząd Skarbowy.Maglowanie,i z każdą minuta coraz bardziej nie miła Pani Ubezpieczycielka.Pod koniec rozmowy była już całkowicie antypatyczna,i wyraźnie zła.
Chciałabym coś podkreślić.To osoba ,która się ubezpiecza WIE jakim dysponuje budżetem i na co ją stać ,a na co przestało.Różne są sytuacje losowe,i życie płata nam różne niespodzianki.To ja wiem najlepiej,czy mnie na polisę nadal stać czy nie.
Pieniądze zostały przelane na konto(trwało to ok 4 tygodni od momentu zamknięcia polisy) :(
przez mój okres w którym opłacałam składki wpłaciłam około 4.800 zł.Po zamknięciu polisy przelano mi ok.2500 zł :( nie uległam żadnemu wypadkowi,nic mi się nie stało przez okres kiedy opłacałam składki..
i stąd moja uwaga: Polisy sa dla ludzi MAJĘTNYCH.Nie są dla tzw.przeciętnego zjadacza chleba.Jak Cie stać,by dokładać się do podróży Twojego Ubezpieczyciela po całym świecie-płać sobie.Musisz mieć jednak spore zasoby,i liczyć się ze stratą,jak kiedyś zdecydujesz o zamknięciu polisy.Przygotuj się też,że możesz zostać źle potraktowany,upokorzony PUBLICZNIE>w moim przypadku była to obecność 2 sekretarek,które uczestniczyły przy całym moim "procesie" i prześwietleniu finansowym.
Z poważaniem.
Monika K. z Poznania.