Kierowca ubezpieczony w Proamie uderzył w mój zaparkowany samochód przesuwając go około 2 m.i wbijając w kolejny zaparkowany samochód. Sprawca się przyznał przybyła na miejsce zdarzenia policja potwierdziła że jest on winny. Zgłosiłam szkodę do Proamy. Długo trwały rozmowy na linii serwis- Proama. Mam niespełna 3- letni samochód nadal na gwarancji. W tym czasie ciągłe problemy z samochodem zastępczym, w/g T.U. za długo korzystam. Wręcz zasugerowano mi że wyłudzam i naciągam Proamę na koszty. Pan rzeczoznawca z Proamy obejrzał samochód pobieżnie oceniając tylko uszkodzenia blacharskie, nawet nie zerknął na silnik czy inne części samochodu. Nie pytał o przebieg kolizji, o uszkodzenia w drugim samochodzie który też wtedy został uszkodzony. Pan i władca nawet nie raczył odpowiedzieć na żadne pytanie twierdząc że nie musi ze mną rozmawiać mogę sobie zadzwonić do Proamy i się dowiem. Jakby to było takie proste, rzesza specjalistów od odbierania telefonu, na każde pytanie słyszę odpowiedź NIE WIEM proszę się kontaktować z likwidatorem szkody. TYLKO gdzie go znaleźć. Bo telefonu do niego żadnego nie ma on sam pomimo wielu informacji że proszę o kontakt nie odzywa się. Po miesiącu napraw odbieram samochód i po 4 dniach widzę pod samochodem plamę oleju.Znowu biegnę do serwisu mówią mi że mam pękniętą skrzynię biegów i trzeba zgłosić uzupełnienie do szkody. Ponowne oględziny pana rzeczoznawcy,i odpowiedź z proamy że nie uznają szkody, gdyż nie ma to związku z kolizją. Pan specjalista przez wielkie S pisze że w związku z brakiem większych uszkodzeń w samochodzie sprawcy brak podstaw do uznania uszkodzeń. Nie ważne że mój samochód to osobowy a sprawca poruszał się dostawczym, nawet fakt że było wtedy ślisko jest dla nich wytłumaczeniem -dlatego samochód się przesunął ok. 2 m.w bok sam na równej nawierzchni, stojąc na hamulcu ręcznym. To tylko specjalista Proamy może coś takiego wymyśleć. W wyniku przesunięcia uderzył w kolejny samochód uszkadzając w nim zderzak oraz felgę co pan likwidator określił jako delikatny kontakt. Ja mu gratuluje takiej delikatności że trzeba felgę bo tych czułościach wymieniać.Nawet dziwił pana likwidatora z Proamy fakt że olej w stojącym nie używanym samochodzie nie wyciekał, pęknięcie zaznaczam jest na górze. To nawet dziecko wie że do góry to leci ale balon nie zimny olej. Pomijam fakt grawitacji, o czym tez zdaję się pan specjalista nie wie co to takiego. Doprosić się o dokumenty też nie można bo jak twierdzą nie posiadają żadnej opinii rzeczoznawcy nikogo kto podjął decyzję że nie ma to związku z kolizją. Dla nich opinia to kosztorys.Przysłano mi płytkę ze zdjęciami mojego samochodu i kosztorysem żadnej innej dokumentacji,wszystko zabezpieczone hasłem bo przecież ochrona danych. Do płytki dostałam dwa różne hasła. Jeden chaos nierzetelność niekompetencja i ignorancja bo o żadnej fachowości to mowy być nie może.Specjalistów to tam nie ma. Jedynymi specjalistami są ci co myślą jak oszukać poszkodowanych ludzi. Po kilku odwołaniach popartych opinią Autoryzowanego serwisu wciąż ta sama odpowiedź "bo sprawca nie miał dużych uszkodzeń więc pani też nie może ich mieć". Pogratulować wiedzy. Tak więc idąc za rada Proamy wzięłam niezależnego specjalistę rzeczoznawcę, do tego biegłego sądowego, który po zapoznaniu się ze sprawą orzekł jednoznacznie że to w wyniku kolizji została uszkodzona skrzynia. Teraz uzbrojona w kolejny argument piszę pozew do sądu. Do rzecznika finansowego tez napisałam. Skoro Proama aż tak się wzbogaciła -na unikaniu wypłacania należnych odszkodowań - to pewnie ma z czego płacić, teraz już więcej bo to nie tylko skrzynia ale opinie biegłego, samochód zastępczy, utracone korzyści... trochę się tego nazbierało. Proama jest pewna że ludzie nie są aż tak zdesperowani nie mają dobrego zdania o pracy sądów i zrezygnują z egzekwowania swoich praw na drodze sądowej. Zdziwiliby się wiedząc jaka duża ilość osób nie rezygnuje.

Odpowiedzi: 0

[+] Dodaj swoją opinię[«] Powrót do wątku