Kilka lat temu jeden z Pana tekstów o wpływie czasu na oszczędzanie, tak sugestywnie na mnie podziała, że postanowiłam spróbować. Właśnie oczekiwaliśmy w rodzinie na narodziny wnusi. Zaczęłam namawiać pozostałych dziadków, przyszłych chrzestnych i pozostałych wujków i ciotki, na zrzutkę na polisę inwestycyjną dla maleństwa. Chętnych uzbierało się 7 osób. Jeszcze przed urodzeniem dziecka rozpoczęliśmy zrzutkę. Ile kto mógł. Kiedy mała przyszła na świat, było już koło 4 tys. złotych. Musieliśmy zgromadzić 10 tys. Niezbędną kwotę zebraliśmy mniej więcej, kiedy mała miała ponad rok. W tym czasie, każda "prezentowa" okazja (chrzest, imieniny, urodziny, Święta)wiązała się z dorzuceniem paru groszy i powodowała, ze ktoś z nas dorzucał coś do puszki. Ostatnich 320 zł dorzucili rodzice Oli. Z początku bez przerwy miałam telefony z zapytaniem, czy i ile już przybyło. Teraz, po przeszło 5 latach, na Oleńki polisie jest ponad 19 000 zł. My starzy, mało wychodzimy z domu i nie znamy się na dziecięcych zabawkach.Postanowiliśmy wskrzesić "puszkę" i wrzucać do niej pieniądze przeznaczone dla Oleńki. Jak uzbiera się jakaś okrągła kwota, będziemy ją wpłacać na na tę polisę. Jeżeli nie dożyjemy pełnoletności dziecka, to i tak tylko Ola będzie mogła dysponować tymi pieniędzmi, i będzie wiedziała skąd pochodzą. Jak na razie bardzo jestem zadowolona z Pana porad, za które bardzo Panu dziękuję.

Odpowiedzi: 1

[+] Dodaj swoją opinię[«] Powrót do wątku