Jestem agentem od pół roku. Od dwóch miesięcy nic nie sprzedalem, a co za tym idzie nic nie zarobiłem. Jest na to jedna rada. Dzwonić i jeszcze raz dzwonić aby umówić jakieś spotkanie. Średnio należy wykonać 100 telefonów dziennie i liczyć na to że statystycznie umówi się z nich jedno spotkanie. Licząc dalej to wychodzi 2000 telefonów miesięcznie. Przy dobrym układzie będzie 20 spotkań. Z tego cześć nie dojdzie do skutku. Z pozostałych średnio na co trzecim wystawia się wniosek. Klient jeszcze musi wpłacić pierwsza składkę i mamy prowizję czyli jakiś procent od urocznionej składki. Jeśli klient przy odbiorze polisy nie przyjmie jej, to wówczas oddajemy tylko prowizję, natomiast jak przyjmie, a mimo to nie będzie opłacał skladki,to wówczas zaczynają się schody. Oddajemy prowizję plus spadają nam wskaźniki co za tym idzie przechodzimy na tzw inkaso czyli procent od opłacanych składek. Niech będzie średnio 10zl miesięcznie od każdej polisy. Dla początkującego agenta jest to brak kasy i same dlugi, bo ZUS trzeba opłacać i w jakiś sposób za coś żyć. Kolejna sprzedażą trzeba wyrównać wskaźnik upadku polis oraz opłacania składek. Lista znajomych szybko się kończy. Z resztą nie jednego znajomego się straci jeśli na siłę będziemy chcieli mu sprzedać polisę. Co do zimnych telefonow, to sami zadajcie sobie pytanie ile macie takich telefonów dziennie i czy chcecie z kimś o czymś takim rozmawiać. Można też iść z buta po firmach i próbować szczęścia:) Wszystko zależy od pochodzenia, czym więcej chodzisz tym więcej zarobisz:) Wybór należy do Was.

Odpowiedzi: 0

[+] Dodaj swoją opinię[«] Powrót do wątku