Typowo babskie myślenie...

"Bardzo miła Pani" odpowiedziała logicznie - jeśli jest problem z akumulatorem (lub systemem jego ładowania, np. problem z regulatorem napięcia itp.) to po udzielonej pomocy trzeba się z dupskiem ruszyć do mechanika/elektryka, żeby usunąć usterkę. Usterką może być również wyładowanie akumulatora poprzez częste uruchamiania silnika bez możliwości jego naładowania (wtedy wystarczy akumulator naładować), czy też wyeksploatowanie akumulatora (stary akumulator) - to akumulator należy wymienić i wtedy przysługuje kolejna pomoc do rozładowanego akumulatora (no zdarza się niektórym zostawienie włączonych świateł na noc?). Logiczne. Sprawny akumulator "trzyma" prąd nawet przy minus dwudziestu paru stopniach (oczywiście pojemność relatywnie spada przy spadku temperatury), tyle tylko, że trzeba pamiętać o doładowywaniu czy to poprzez jazdę (doładowanie z alternatora) czy też z gniazdka elektrycznego (garaż, lub zabrać aku do domciu i ładować). No chyba, że jest się blondyną z życzeniem codziennego odpalania auta z cudzego akumulatora. Ale to już jest inny problem i nie wiem czy ubezpieczenie od tego przypadku się dostanie (a jeśli tak, to ile takowe kosztuje, bo pewno chętne będą?)