No tak, mogłem się tego spodziewać. Po kilku dniach zaprzątniętych innymi obowiązkami wracam i cóż widzę? Nasze kochane "bagienko" ma się dobrze... Cytuję:"trudno nam się porozumieć..." - rozumiem, że jestem na tyle t...., że Pani "ekspert" nie rozumiem..., "prowizja jest zawarta w ofercie..." - ale na miłość boską w jakiej wysokości i czyim kosztem?, "a jak Panu nie pasuje..." - to mam sp.... i dać się wyp....?, "nikt nie będzie miał do pana pretensji..." - to ma znaczyć, że jeszcze mam być może wdzięczny, że tak się nas rodziców traktuje?, "żeby w czasie szkody nie przekonywał Pan, że ..." - czyżby kolejna sugestia, że jestem naciągaczem i kłamcą, który będzie próbował wyłudzić nienależne odszkodowanie? Pozwoli Pani, że nie podziękuję Pani... za ten stek obelg i insynuacji pod moim adresem. To niestety nie jest dyskusja na argumenty i o wypracowaniu konstruktywnego stanowiska wobec problemu. I pomyśleć, że mieliśmy w zamyśle autorów tego wątku podyskutować o postawionych przez nich tezach... tośmy podyskutowali... Jeśli pozostając w "samouwielbieniu" i "samozachwycie" do samej siebie w roli "supereksperta" nie zobaczy już Pani mojej kolejnej odpowiedzi na Pani kolejną wypowiedź, która z pewnością niebawem się ukaże proszę się ukontentować błogą dla Pani myślą, że wreszcie tak mi Pani "dokopała", że już się przestałem odzywać...

Odpowiedzi: 0

[+] Dodaj swoją opinię[«] Powrót do wątku