Najlepsze fundusze akcji polskich TFI w 2009 roku pozwoliły zarobić nawet 90%. Co trzeci fundusz z tej grupy zarobił ponad 50%. Być może jesteś jednym z tej grupy. Być może Twój zysk jest niższy. Jeżeli w roku 2009 Twoje pieniądze pracowały w funduszach akcyjnych to z pewności uznasz miniony rok za udany. Przyjmijmy, że to był Twój szczęśliwy rok i Twój zysk to 60%.
Ale... czy masz już gotowy plan działania na wypadek zmiany sytuacji na giełdach?
Pojawiają się co prawda rozważania - jak długo potrwają wzrosty. Ale to nie jest odpowiedź na zadane pytanie...
Zarabiam w funduszach i cieszę się
Tak można chyba podsumować okres od lutego 2009 do lutego 2010. Szczególnie po przykrych doświadczeniach roku 2008.
Czy udało Ci się zauważyć, że:
-
w roku 2008 wiele osób zadawało pytanie „Straciłem w funduszach - co robić?”
-
A dziś, na początku 2010? Przeglądając różne fora dyskusyjne i artykuły w prasie nie zauważyłem ani jednego pytania - „Co robić gdy zarabiamy?”.
Czyżby nikt się nad tym nie zastanawiał? W tym artykule będę chciał przekonać, że to bardzo ważne pytanie.
BEZPŁATNY KURS - FINANSE TWOJEJ RODZINY
Ale przecież w długim okresie zawsze się zarabia!
Tak. To najczęściej słyszana opinia. Niestety - bardzo wybiórcza. Rzeczywiście, gdyby inwestować w fundusze akcji na 10 lat prawie zawsze mieliśmy zysk (dlaczego napisałem „prawie” - ponieważ jak pokazują fakty inwestowanie w fundusze akcji w 10 lat mogło przynieść stratę - ale o tym w jednym z kolejnych artykułów).
Wróćmy do zysku z inwestowania przez 10 lat. Zastanówmy się w jaki sposób przekonać do zasady „Kup i Trzymaj” (czyli nie reaguj na sytuację rynkową)? Wystarczy pokazać wyniki „pierwszego lepszego” funduszu. Oczywiście tego lepszego:)
Czyż wynik UniKorona Akcje (średniorocznie 12,5% w okresie 10 lat od 1.1.2000 do 1.1.2010) nie wygląda przekonująco? Nie wierzę, że temu zaprzeczysz!
A teraz zastanówmy się wspólnie - czy osoba, która ma zainwestowane pieniądze w funduszach akcyjnych, której życiową pasją nie są rynki finansowe, i po prostu oszczędza na emeryturę lub przyszłość dzieci czy taka informacja (12,5% rocznie w 10 lat) zadziała uspokajająco? Niestety tak.
Dlaczego niestety? Ponieważ 12,5% zarobił akurat najlepszy fundusz. I jest to wynik „przed opodatkowaniem”. Dokładnie w tym samym okresie najgorsze fundusze zarabiały znacznie mniej. Przykładowo Pioneer Akcji i PKO Akcji zarobiły średniorocznie (po opodatkowaniu) ok. 3,3%. Czyli mniej niż inflacja, mniej niż lokaty bankowe.
Magia procentów - czyli inwestorzy mają krótką pamięć
Wróćmy do wyników najlepszych funduszy w 2009 roku. Piętnaście z badanych 107 funduszy akcyjnych zarobiło ponad 60%. Czyli w przybliżeniu jeden fundusz na dziesięć.
A czy pamiętamy jakie straty można było ponieść w czasie ostatniej bessy? Były fundusze, które straciły ponad 70%. Wiele straciło 50%. Na pewno niejeden inwestor stracił w tym okresie 40%.
Porównajmy te liczby:
-
wiele osób straciło 40% podczas bessy
-
co dziesiąty fundusz w roku 2009 zarobił ponad 60%
I policzmy jakiego zysku potrzeba aby odrobić stratę 40% stosując zasadę Kup i Trzymaj. Oto wynik:
Aby odrobić 40% straty potrzeba zysku na poziomie 66%.
A gdy zmieniliśmy fundusz „na dołku” potrzebny zysk to 82%
(aby po zapłaceniu podatku „wyjść na zero”)
Czy widzisz już dlaczego wielu inwestorów niestety nadal nie odrobiło poniesionej straty?
Załóżmy, że jednak twoja inwestycja rozpoczęła się w 2009 roku
Wtedy rzeczywiście nie było nigdy potrzeby zastanawiać się nad tym ile trzeba odrobić gdy ponosimy stratę. Udało się zarobić. W Twoim przypadku nawet 60%. Ciesząc się zapominamy, że tak naprawdę to strata nie jest wirtualna. Wiem, wiem - mówi się co innego. Obiecuję w najbliższym czasie felieton dokładnie to zagadnienie omawiający - naprawdę ważne aby spojrzeć co na temat straty wirtualnej mówią fakty. Bo to, że to pojęcie pozwala „uspokoić” inwestorów to fakt. Tylko, moim zdaniem promowanie tego hasła jest tragiczne w skutkach dla kieszeni inwestorów.
To zysk jest wirtualny jeżeli go nie zabezpieczymy
Wystarczy proste obliczenie. Twój zysk to 60%. Świętujesz. Wiesz co prawda, że rynki nie mogą rosnąć w nieskończoność. Jakaś korekta musi kiedyś nastąpić.
Zanim przeczytasz dalszą część tekstu pomyśl tak na szybko, czy słysząc w telewizji, że Twój fundusz stracił 35% będzie to powód do dużych zmartwień? 60% zysku kontra 35% straty?
A teraz policz co będzie, gdy fundusz straci o raptem 3% więcej - czyli 38%.
Twoja wpłata: 10.000 zł. Twój zysk: 60%. Twój kapitał: 16.000 zł. Cieszymy się!
Twój kapitał: 16.000 zł. Strata: 38%. To co zostało to: 9.920 zł. Zaskakujące?
(jak policzyć: 16000 * (1-0,38) = 16000 * 0,62 = 9920)
-
Jeżeli ten wynik Cię nie zaskoczył to znak, że z pewnością masz własną strategię inwestowania i Twoje pieniądze są pod Twoją kontrolą.
-
Jeżeli jednak jesteś choć trochę zaskoczony - to może warto zastanowić się nad słusznością pytania zadanego w tytule: Zarobiłem w funduszach - co robić?
Co robić? Zacznijmy od celu inwestycyjnego
Inwestując powinniśmy mieć jakiś cel. Cel ten można mierzyć np. zyskiem, jakiego oczekujemy. Zysk ten dobrze byłoby przeliczyć na zysk średnioroczny. Aby móc go odnieść do bieżącej sytuacji. To jedna z podstawowych zasad, które przekazuję na szkoleniach.
Jeżeli sam przed sobą przyznałem się, że: „inwestując chcę zarobić 12% rocznie” to łatwiej będzie mi podjąć racjonalne decyzje w czasach gdy rynki rosną.
Przyznajmy się szczerze - ilu z nas może powiedzieć:
“Tak, gdy zaczynałem inwestować postawiłem sobie za cel ściśle określoną wysokość zysku” - np. 12% rocznie?
Co się dzieje - gdy takiego oczekiwania sobie nie postawiliśmy?
Wtedy najczęściej inwestujemy “aby zarobić jak najwięcej”. Czyli przy zysku 30% będziemy raczej czekać dalej - bo może być jeszcze lepiej.
A jak się zachowa osoba, która powiedziała sobie twardo: “18% zysku to mój cel”. W momencie, gdy zyski wynoszą 20% uzna, że roczny cel został już zrealizowany.
Ale co dalej?
Dodajmy do tego strategię
Na moich szkoleniach pokazuję wiele strategii inwestowania. Jedną, najprostszą z możliwych, którą można podać jako rozwiązanie dobre na czas wzrostów to zasad “strategia zabezpieczania zysków”.
Jak to działa? Po przekroczeniu ustalonej przez nas granicy zysku “np. 18% od początku roku, 5% w poprzednim miesiącu” przenoszę np.:
-
80% pieniędzy w portfelu do funduszy bezpiecznych nie patrząc na to, że przecież może jeszcze wzrośnie. Po prostu zabezpieczam to co zarobiłem. A pozostałe 20% nadal inwestuję agresywnie.
-
całość wypracowanego zysku do funduszy bezpiecznych pozostawiając kapitał, aby pracował dalej.
Jak uda się coś zarobić - to się cieszę, ale obserwuję bacznie sytuację. I w miarę możliwości zabezpieczam kolejne wypracowane zyski.
Zarabiam znacznie mniej niż gdybym inwestował nadal całość w funduszach agresywnych. Ale przecież uzyskałem mój cel na ten rok i nie muszę za wszelką cenę ryzykować utraty tego zysku, gdyby pojawiła się korekta.
Co można w ten sposób osiągnąć? Po pewnym okresie mamy sporą szansę mieć zabezpieczone w funduszach np. bezpiecznych równowartość wpłaconego kapitału - a co za tym idzie - to co dalej inwestujemy agresywnie to już tylko zyski. I nawet duża strata nie będzie dla nas bolesna.
A dlaczego nie warto ponosić strat (niby oczywiste, a tak wielu inwestorów je ponosi) napiszę w jednym z kolejnych artykułów.
Opisane zasady zabezpieczania zysków to tylko przykład jednej ze strategii. Pokazuję, że warto do inwestowania podejść w sposób zaplanowany, dokładnie opisać własne oczekiwania oraz zasady, które będziemy stosować inwestując. Przy czym zasady muszą być konkretne. To znaczy, zamiast powiedzieć: „Jak tylko trochę zarobię to część pieniędzy przenoszę do funduszy bezpiecznych” należy powiedzieć „Gdy mój portfel funduszy zarobi 10% w ciągu dwóch miesięcy to 80% pieniędzy przenoszę do funduszy bezpiecznych w celu zabezpieczenia zysku”. Dopiero wtedy można taką sytuację monitorować i reagować.
Być może zaskoczy Cię to, że podaję dokładne daty...
To prawda. I do tego będzie się trzeba przyzwyczaić. Jeżeli w moich artykułach pojawiają się dane - zawsze podane jest źródło oraz informacje pozwalające je zweryfikować. Mam nadzieję, że to się czytelnikom spodoba. A przy okazji mam nadzieję, że zacznie to budować pewne standardy - pozwalające czytelnikom zweryfikować dane, które prezentujemy.
Remigiusz Stanisławek
Opiekun Inwestora