Kolizja - kto zapłaci odszkodowanie?

Drugim aspektem zdarzenia jest awaria wahacza. Tu sprawa nieco się komplikuje, jeżeli chodzi o to, kto jest winnym doprowadzenia do tej awarii. Stosunkowo niedługo przed kolizją samochód był w warsztacie naprawczym. Na tyle krótko, że w tym czasie nie mogło dojść do takiego zużycia podzespołu, aby możliwym była aż tak poważne jego uszkodzenie. Mój znajomy powiedział, że stwierdzenie tego, że stan wahacza jest tragiczny nie stanowiło dla mechanika żadnego problemu. Powinien był to zrobić i poinformować właściciel, że użytkowanie samochodu jest zagrożeniem dla niego i innych użytkowników dróg. Wprowadzając, lub wyprowadzając auto musiał słyszeć stuki w tylnym zawieszeniu i powinien sprawdzić przyczynę. Ale... zrobił tylko to co zlecił mu do wykonania właściciel auta, reszta już go nie obchodziła. Beztroska, brak wyobraźni, czy zwykły „tumiwisizm”?

Nie będę się podpierał się przykładami jak to na zachodzie byłem zawsze informowany przez specjalistę mającego w warsztacie mój samochód o innych, nie zgłoszonych przeze mnie usterkach, a jeżeli stwierdził jakiekolwiek zagrożenie wynikające ze stanu auta po prostu by mi go nie wydał bez naprawy. Zresztą i tak zmusił by mnie do usunięcia wszelkich stwierdzonych usterek, tam mają na to sposoby.

Zwykła logika i odrobina chociaż odpowiedzialności nakazują, aby mając w warsztacie samochód sprawdzić przynajmniej te podzespoły, które decydują o bezpieczeństwie. A jeżeli samochód ma już „swoje lata” to takie sprawdzenie jest wręcz koniecznym. Chyba nikt z czytających ten felieton nie jest zdania, że bez takiego sprawdzenia można oddać samochód i nie przejmować się co się stanie.

Kto w takim razie ponosi odpowiedzialność za kolizję? Czy kierowca, który stracił panowanie nad pojazdem nie dlatego, że wypił, a dlatego, że pojazd miał poważną awarię? A może mechanik, który mając „na warsztacie” pojazd nie zadał sobie trudu jego dokładniejszego sprawdzenia?

Wiem – panowie mechanicy zaraz mi odpowiedzą – dlaczego mamy sprawdzać każdy samochód, nie mamy na to czasu, a jeżeli, to kto nam zapłaci za stracony czas? Poza tym to właściciel powinien sam zadbać o przeprowadzenie takiej kontroli, my jesteśmy od usunięcia usterek zgłaszanych przez klienta. Tylko jeżeli samochód jest już w warsztacie, a właściciel to niedoświadczony kierowca, w odróżnieniu od "doświadczonego" samochodu, to czy nie jest logicznym „zajrzeć nieco głębiej” i policzyć za te oględziny klientowi? Na pewno chętnie zapłaci wiedząc, że inaczej może być zagrożonym awarią mogącą kosztować go życie lub zdrowie.

Dla mnie to są sprawy oczywiste. W takim przypadku mechanik, jak lekarz, nie może wypuścić „pacjenta” jeżeli zbagatelizuje dokładniejsze badania, mimo, że pacjent przyszedł ze zwykłym „kłuciem w boku”, czy „pacjent” zgłosił się z powodu „głupiej” regulacji zapłonu, a obaj „pacjenci” i ten lekarza i ten mechanika są dość leciwi.

Pochwalam rozsądek ubezpieczyciela, który wstrzymuje jakiekolwiek działania do czasu aż sąd ustali kto i w jakim zakresie ponosi tu winę. O tym co ustali sąd i o tym kto zapłaci odszkodowanie oczywiście poinformuję, gdyż śledzę tą sprawę. Sam będąc kierowcą jestem zainteresowany orzeczeniem, bo i mój samochód wyszedł spod ręki „fachowca”, który nie zadał sobie trudu sprawdzenia prawidłowości funkcjonowania układu hamulcowego mimo, iż wymieniał szczęki hamulców tylnych.

Nie doszło, a mogło dojść do tragedii, bo zgłaszając się z uszkodzonym przekaźnikiem dowiedziałem się od właściciela zakładu naprawczego, że hamulce w każdej chwili mogły odmówić posłuszeństwa.


Lech Michejda

• ??? (1)
  2010-01-26 10:43 wtorek ~Krzysztof G. Kawałowski www.iOdszkodowania.pl | [+] odpowiedz
  Panie Leszku, stan faktyczny jest nieco zagmatwany, jednak odnoszę wrażenie, że tonący brzytwy się chwyta. Proszę zwrócić uwagę na dwa aspekty własnego opisu: 1. stuki w zawieszeniu tylnym były sł... czytaj dalej »
  Zobacz odpowiedzi (1)