Mój poprzedni felieton zatytułowany „Komu polisę z funduszem?” zakończyłem iście makiawelistycznym pytaniem „czy warto trzymać wszystko w jednym worku”, tzn. mieć ubezpieczenie uniwersalne z dużą domieszką funduszu, albo czy ubezpieczać się osobno i inwestować osobno.
Zawsze starając się odpowiedzieć na tak postawione pytanie należy oprzeć się na matematyce finansowej, wszechobecnej w naszym życiu, a niestety tak mało znanej.
Weźmy sobie hipotetycznego 30-letniego klienta, który chciałby się ubezpieczyć na sumę 200.000 zł, a równocześnie życzy sobie, aby na tej samej polisie odłożyła mu się do 65. roku życia kwota około 300.000 zł. Klient nie lubi ryzyka i woli fundusze umiarkowanie konserwatywne. Można więc założyć średni zysk na poziomie 6 proc.
Aby nie mącić w głowie czytelnikom założyłem, że polisa nie będzie indeksowana, co oznacza, że przez cały okres trwania umowy ubezpieczenia składka pozostanie niezmieniona.
Płacąc do 65. roku życia składkę w wysokości 476,20 zł miesięcznie klient będzie ubezpieczony bezterminowo na 200.000 zł, a na jego koncie pojawi się suma 318.225 zł. Gdyby chciał z tych pieniędzy jednorazowo skorzystać dostanie na rękę – po potrąceniu podatku Belki – 304.500 zł.
Przykład niemalże szkolny, przerabiany przez wszystkich agentów dziesiątki razy.
A jak by to wyglądało, gdyby jednak klient zdecydował się podzielić swoją składkę na dwie polisy Jedną na sumę 200.000 zł, ale z minimalnym udziałem funduszu, a pozostałe pieniądze inwestować na jakiejś polisie kapitałowej?
Zakładając stałą składkę na polisę w wysokości 120 zł miesięcznie pan Kowalski będzie, tak jak poprzednio, ubezpieczony przez całe życie na polisie bezterminowej na 200.000 zł, a do 65. roku życia jeszcze mu się odłoży ok. 4.500 zł.