Sezon na zawieranie obowiązkowych ubezpieczeń rolnych z dopłatą z budżetu państwa zakończył się Zgodnie z obowiązującą od sierpnia ustawą do czerwca 2009 r. rolnicy są zobowiązani do wykupienia polis na przynajmniej 50 proc. areału.
Konrad Rojewski, odpowiedzialny za ubezpieczenia rolne w PZU SA mówi, że opóźnienie w procesie legislacyjnym spowodowało, że jego firma rozpoczęła sprzedaż w październiku, a nie we wrześniu. Według jego szacunków, zainteresowanie rolników jest o 15-20 proc. większe niż w 2007 roku, kiedy polisy były jeszcze dobrowolne. Z kolei zdaniem Andrzeja Janca, dyrektora biura ubezpieczeń rolnych Concordia Polska TUW, sprzedaż będzie większa o 40-50 proc. w stosunku do roku ubiegłego.
Z wyliczeń Konrada Rojewskiego wynika, że ubiegłoroczna wartość rynku ubezpieczeń dotowanych wynosiła ok. 60 mln zł, zaś w tym roku będzie to ponad 70 mln zł. Andrzej Janc przewiduje jeszcze wyższą wartość: 100 mln zł. Szacunki ekspertów nie tylko są rozbieżne, ale również różnią się też od informacji z Komisji Nadzoru Finansowego. Według jej danych, w ubiegłym roku na ubezpieczenia upraw rolnicy wydali około 109 mln zł, w 2006 roku 56 mln zł, a w 2005 niecałe 30 mln zł.
Konrad Rojewski mówi, że te dane oddają tylko trend, czyli niemal 100-proc. wzrost rok do roku składek za dotowane ubezpieczenia upraw. Jego zdaniem rzeczywiste wartości są niższe.
Eksperci są przekonani, iż ten rynek może być kilkukrotnie większy. Powód? Dotychczas z ok. 10,5 mln hektarów upraw tylko 1,1 mln jest ubezpieczonych. Zdaniem Andrzeja Janca, realne jest objęcie ubezpieczeniami 4-5 mln hektarów w kilka lat.
Według przepisów ustawy rolnicy, którzy uzyskali w 2007 roku dopłaty bezpośrednie do gruntów rolnych z UE, spełnią obowiązek ubezpieczenia, jeśli ubezpieczą uprawy do końca czerwca 2009 r., ale jednak może być z tym problem. Niespełnienie obowiązku skutkuje opłatą na rzecz gminy w wysokości 2 euro za każdy hektar, jaki powinien być objęty ubezpieczeniem. Jeśli przeciętne gospodarstwo rolne ma 8 hektarów, z czego 50 proc. powinno być ubezpieczone, to daje średnio 8 euro kary.
Iwona Chromiak z Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi dodaje, że brak polisy nie ma wpływu na ubieganie się o płatności bezpośrednie. Bardziej dotkliwe sankcje za brak ubezpieczenia mają dopiero wejść w życie.
Iwona Chromiak mówi, że unijne zasady udzielania pomocy publicznej nakazują od 2010 roku 50-proc. redukcję pomocy krajowej w przypadku wystąpienia niekorzystnych zjawisk atmosferycznych, jeśli rolnik nie miał ubezpieczonych przynajmniej 50 proc. upraw. Gazeta zwraca uwagę, że jeśli jednak rolnik nie chce pelnej ochrony a jedynie spełnić obowiązek, może wybrać tylko jedno ryzyko z pięciu wymienionych w ustawie i kupić najtańszą polisę, od gradu. Z kolei ryzyka powodzi, suszy, ujemnych skutków przezimowania czy przymrozków wiosennych są już znacznie droższe.
Iwona Chromiak mówi, że sankcje nie będą stosowane, gdy rolnik nie spełni obowiązku, jeśli dostanie ofertę ubezpieczenia w stawkach przekraczających 6 proc. sumy ubezpieczenia i będzie miał dwie pisemne odmowy z zakładów ubezpieczeń, które zawarły z ministrem rolnictwa umowy w sprawie dopłat. 6 proc. jest graniczną kwotą stawki składki, jaką towarzystwo może pobrać, żeby klient mógł skorzystać z dotacji. Odmowa jest dość łatwa do uzyskania, jeśli rolnik wystąpi z wnioskiem o ubezpieczenie na wypadek suszy. Gazeta wyjaśnia, że jego koszt to nawet 10 proc. sumy ubezpieczenia, natomiast umowę z ministerstwem zawarły jedynie trzy firmy niechętnie wystawiające polisy za mniej niż 6 proc.
Konrad Rojewski mówi, że w niektórych regionach kraju susza to bardzo duże ryzyko. Podkreśla, że w tym roku PZU SA wypłaciło z tego tytułu około 150 mln zł odszkodowań, a więc kilkakrotnie więcej niż zebrało składek. Praktycznym skutkiem takiej sytuacji jest to, że najbardziej potrzebujący ochrony rolnicy mogą kupić tylko polisę bez dotacji.
Jednak wysokość składek nie stanowi jedynego problemu. Andrzej Janc tłumaczy, że według ustawy ubezpieczenie zadziała, jeśli susza zniszczy 25 proc. plonu. Zawraca uwagę, że w takiej sytuacji łatwo o spór, czy straty wyniosły 24 proc. i rolnik nie dostanie odszkodowania, czy może 26 proc. Ze względu na fakt, iż rolnicy nie prowadzą dokumentacji o plonach w poprzednich latach ustalenie, od czego liczyć 25 proc. jest trudne do ocenienia. W przypadku gradobicia czy mrozu straty można ocenić wizualnie. W przypadku szkód zgłaszanych po suszy trudno ocenić, czy niższe plony wynikają z braku wody, czy np. z terminu siewu lub sposobu nawożenia. Ponieważ podobny problem z uzyskaniem 6-proc. stawki za pełen zakres ochrony mają sadownicy, stąd eksperci i środowisko rolników dążą do czwartej nowelizacji ustawy.
Źródło: Gazeta Prawna
JT